Tekst znakomitego historyka dr Waltera Laquera objaśnia genezę transformacji Iranu z pro-zachodniego sojusznika w zapalczywego wroga. W jaki sposób i dlaczego doszło do upadku monarchii? Doktor Laquer wykazuje także błąd myślowy wielu obserwatorów i komentatorów zmiany reżimu w Teheranie. Esej najpierw ukazał się w marcu 1979 roku na łamach “Commentary”. Był kilkakrotnie przedrukowany przez poważne czasopisma na całym świecie. I trafił do kompendium najważniejszych tekstów dotyczących konfliktu irańskiego, z którego korzystają zarówno eksperci, jak i wszyscy, którzy chcą zrozumieć dlaczego i w jaki sposób zmienił się Iran.
Protest solidarnościowy z opozycją irańską na ulicach Paryża po sfałszowanych wyborach w Iranie/ Courtesy of whereismyvote
Według jednej ze szkół myślenia przyczyn buntu i upadku szacha należy szukać w „bardzo złej sytuacji gospodarczej”. Inni twierdzą, że kryzys wywołały wielkie „niesprawiedliwości społeczne” w Iranie. Jeszcze inni przekonują, że do wybuchu doprowadziła „duszna atmosfera”. Wszystkie te zjawiska występują w Iranie, ale czy rzeczywiście tłumaczą to, co się stało? Sytuacja gospodarcza w większości krajów Trzeciego Świata (i wielu innych) jest znacznie gorsza niż Iranu, niesprawiedliwości społeczne są równie rażące, zaś atmosfera polityczna nie mniej duszna. A więc dlaczego Iran?
Po części winę ponoszą elity polityczne. Szach był oderwany od narodu, którego aspiracje we własnym mniemaniu reprezentował. Na początku XX wieku lord Curzon tak napisał o innym szachu: „Wymogi jego rangi i pozycji sprawiają, że w gruncie rzeczy nie może liczyć na pomoc wypróbowanych niezależnych doradców. Postawę i język jego podwładnych cechuje uniżoność i pochlebstwo. >>Pozwól mi złożyć z siebie ofiarę dla Ciebie, Opoko Wszechświata<< to jedna z form zwracania się do szacha przez jego najwyższych urzędników”. Od czasów Curzona formy grzecznościowe trochę się zmieniły, ale wygląda na to, że podczas gdy nikt nie miał odwagi okłamywać ojca szacha, niewielu miało odwagę mówić prawdę jego synowi. Mohammed Reza Pahlawi wykazał świadomość tego problemu, kiedy napisał, że w Iranie cała tradycja otaczająca szacha uwypukla jego samotność, a chociaż on sam jest mniej srogi i wyniosły (jego własne słowa) od swego ojca, pełniony przez niego urząd ze swej istoty odsuwa go od narodu. Ale szach nie utracił przekonania, że może liczyć na wsparcie Boże oraz że Bóg rozkazał mu zrobić dla Iranu wiele rzeczy, których nikt inny zrobić nie może. Po chwiejnych i niepewnych początkach szach radził sobie całkiem nieźle. „Białą rewolucję” z 1963 roku z pewnymi zastrzeżeniami pochwaliło nawet wielu jego krytyków. Muzułmańskie duchowieństwo, które początkowo ją potępiło jako dzieło szatana, z czasem niechętnie ją zaakceptowało, zwłaszcza po naftowym eldorado z początku lat 70., dzięki któremu wzrost gospodarczy sięgnął 35 procent w 1974 roku i 42 procent rok później. W okresie tym, kiedy szach rządził niepodzielnie, a jego przeciwnicy polityczni byli w rozsypce, wydawało się, że Iran szybko idzie do przodu. Ale pozory były mylące. W rzeczywistości reżim szacha źle wykorzystywał naftowe pieniądze. W 1975 roku boom wymknął się spod kontroli, a rok później nie ulegało już wątpliwości, że wydatki kolosalnie przewyższają dochody. Oficjalne cele, które obejmowały bardzo rozbudowany system zabezpieczeń społecznych, były nadmiernie ambitne. W październiku 1976 roku szach przyznał się do częściowej porażki: Nie żądaliśmy od ludzi poświęceń, tylko usłaliśmy ich życie różami. Teraz to się zmieni. Wszyscy powinni ciężej pracować i być gotowi na poświęcenia. Ale w polityce nie ma niczego trudniejszego niż uporządkowany odwrót. Mimo że boom się skończył, wszyscy oczekiwali, że przywileje zostaną utrzymane po wieczne czasy. Z obecnej perspektywy wydaje się oczywiste, że okres prosperity należało wykorzystać do reformy systemu politycznego i poszerzenia jego bazy. Tymczasem dały się zauważyć przejawy rosnącej arogancji. W 1974 roku szach ogłosił, że Iran w ciągu ćwierćwiecza znajdzie się wśród pięciu największych potęg świata, a jego minister finansów przewidywał, że również w kategorii dochodu per capita realna jest pierwsza piątka. Oszołomiony naftową manną z nieba, szach nie uświadamiał sobie skali trudności z zaabsorbowaniem tego bogactwa. Co istotniejsze, szach i jego otoczenie nie zdawali sobie sprawy, że staroświecka monarchia nie jest już ustrojem zapewniającym władzy legitymację społeczną. Zmodernizować należało nie tylko gospodarkę, ale również strukturę polityczną. Coraz więcej ludzi, w tym większość wykształconych, uważało bizantynizm dworu za upokarzający i śmieszny. Na tym polegała prawdziwa słabość reżimu, a nie na tym, że był „narzędziem” amerykańskiego „imperializmu”, czy że cechowały go brutalne represje i wszechobecna korupcja. Oba te zarzuty są znacznie przesadzone. To prawda, że na początku lat 50. CIA uratowało szacha – inwestując w to niecałe pół miliona dolarów – ale później prowadził on niezależną nacjonalistyczną politykę. Prawdą jest również, że w latach 50. Iran otrzymywał amerykańską pomoc, ale Tito dostał jej dwa razy więcej, a nikt nie nazywał Jugosławii satelitą USA. Począwszy od lat 60. szach często wykorzystywał Waszyngton do własnych celów. Trudno byłoby wymienić wiele odwrotnych przykładów (w 1963 roku szach obiecał Związkowi Sowieckiemu, że na irańskiej ziemi nie będzie żadnych zagranicznych baz i przez następne dziesięć lat między tymi dwoma krajami panowały znakomite stosunki; Sowieci nawet potępili demonstracje „reakcyjnych mułłów” przeciwko szachowi w latach 60.). Wszystko się zmieniło dekadę później, kiedy Moskwa przerzuciła swoje poparcie na Irak i radykalne siły znad Zatoki Perskiej. Nacjonalizację spółek naftowych w 1973 roku trudno nazwać krokiem służącym zachodnim interesom. Ponadto Iran do niedawna należał do grona tych państw OPEC, które domagały się corocznych wysokich podwyżek cen ropy.